PIERWSZE KROKI.....
Zanim 28 maja 1954 roku grupa zapaleńców (Urban Rozmus, Niesyto Ludwik, Rozmus Józef, Urbańczyk Sylwester, Rozmus Alojzy i wielu innych) zarejestrowała w Referacie Sportu i Kultury Fizycznej Powiatowej Rady Narodowej w Pszczynie, klub o nazwie LUDOWY ZESPÓŁ SPORTOWY WOLA, 5 lat wcześniej, bo w 1949 roku Urban Rozmus po powrocie do Woli z Rajska, gdzie przebywał przez kilka lat po wojnie, zaczął namawiać kolegów ze szkoły powszechnej (dawna szkoła podstawowa) do gry w piłkę nożną. Ta dyscyplina sportu była w tych czasach u nas zupełnie nieznana (grało się tylko w "palanta" lub "dwa ognie"), zaś w szkole powszechnej wręcz zakazana. Wspomniany Rozmus Urban, który w Rajsku nauczył się nieco grać w "nogę"" i poznał z grubsza jej przepisy, postanowił zaszczepić tę dyscyplinę na wolański grunt.
Zdjęcie wykonane 2 maja 1998
Ze wspomnień Urbana Rozmusa
...mieliśmy sznurowaną piłkę skórzaną, za bramki służyły nam szkolne torby, a za pole gry okoliczne łąki, przeważnie za wałem nad Wisłą. Niestety, gospodarze przeważnie przeganiali nas ze swych łąk (nieraz widłami); jedynym, który nie tylko pozwalał nam grać, ale jeszcze się z tego cieszył, był nieżyjący już pan Szromczyk (Nagi).W szkole, choć było boisko do piłki ręcznej nie pozwalano nam grać w futbol, a kiedy to czyniliśmy-piłka była najczęściej rekwirowana na długi okres czasu. Udało mi się jednak z kolegą Jurkiem (pochodził z Krakowa i mieszkał u pani Słomskiej, gdyż był jej krewnym) namówić kolegów na rozegranie prawdziwego meczu piłkarskiego, oczywiście na łące za Wisłą. Było to wiosną 1950 roku, ale dokładnej daty nie pamiętam. Od tego czasu, już prawie systematycznie rozgrywaliśmy mecze, bo ten sport wszystkim (no prawie wszystkim) się spodobał...
Nasze boisko...
W tym też mniej więcej czasie zaczęliśmy starania o przydzielenie nam terenu pod prawdziwe boisko piłkarski, pamiętam, że pisaliśmy listy do samej Warszawy, a jednocześnie doskonaliliśmy się w piłce nożnej rozgrywając towarzyskie spotkania z kolegami z Miedźnej, Góry czy Jedliny. Po zarejestrowaniu klubu LZS w Pszczynie najwięcej meczów rozgrywaliśmy w Jedlinie z chłopcami z tej miejscowości, gdyż oni już mieli boisko. Wyniki były różne, ale najważniejsza dla nas była gra. Wreszcie jesienią 1955 roku jest decyzja, otrzymujecie teren pod boisko. Radość ogromna, ale jednocześnie, gdy spojrzeć na były staw rybny w widłach rzek Pszczynki i Wisły - obraz nędzy i rozpaczy. Teren zarośnięty, nierówny, bagnisty. Ile pracy trzeba było włożyć, żeby to coś przypominało boisko, wiedzą tylko Ci, którzy wtedy niemal codziennie pracowali przy budowie, wreszcie własnego boiska. Wszystko od podstaw, łącznie z bramkami wykonaliśmy w czynie społecznym. Mamy boisko, możemy wreszcie przystąpić do rozgrywania prawdziwych meczów. Jest rok 1956 kończy swe wspomnienia dziś 70-letni Urban Rozmus.
Lata 1956-76
Lata 1956-1976 zgłoszona do rozgrywek w bielsko-bialskim podokręgu piłki nożnej drużyna LZS Wola rozpoczyna w sierpniu 1956 r swój pierwszy mecz w klasie C, pokonując LZS Miedźna 2-1. Potem przez kolejnych 20 lat z przerwą w latach 1962-1965 (zawieszono wtedy działalność) zespół z Woli ze zmiennym szczęściem występuje w rozgrywkach klasy C lub tzw. Ligi Wiejskiej (tworzono ją, gdy do rozgrywek zgłosiło się zbyt wiele zespołów), prawie nigdy nie oddając spotkań walkowerem, co w tamtych czasach zdarzało się nierzadko, ze względu na brak środków transportu. Wyjeżdżaliśmy na mecze do takich miejscowości jak: Strumień, Próchna, Ochaby, Hałcnów, Haźlach, Zawadzkie (w powiecie bielsko-bialskim), najczęściej samochodem ciężarowym marki STAR z plandeką lub rowerami, jeśli było bliżej. Sprzęt sportowy jak stroje i buty piłkarze kupowali za własne pieniądze, organizowano dochodowe zabawy taneczne lub, jak wspominają starsi piłkarze, zwracano się do bogatszych klubów z prośbą o podarowanie używanego sprzętu. Norek Teofil - wieloletni prezes LZS-u Wola wspomina, jak ze stacji kolejowej w Bieruniu Nowym taszczono rowerami i na plecach worki z butami i koszulkami, które podarował nam wówczas wielki Górnik Zabrze. Potem prezes, który z zawodu był szewcem, całymi dniami przywracał te buty do stanu używalności. Z tego okresu należy wymienić grających wtedy piłkarzy : Pastuszka Kazimierz, Foltyn Ernest, Komraus Ludwik, Rozmus Robert, Mroziewicz Paweł, Rozmus Urban, Rozmus Alojzy, Czyrwik Józef, Czarnecki Paweł, Lotawiec Konrad, Lotawiec Henryk, Mika Stefan, Foltyn Bernard, Stawowy Jan, Rozmus Artur, Samel Zygmunt, Antecki Grzegorz, Urbańczyk Karol, Janosz Ludwik, Janosz Antoni, Komraus Stanisław, Germanek Kazimierz, Jarnot Józef, Opołka Stanisław, Noga Eugeniusz i wielu innych, których nie sposób wymienić.
Rok 1976
Rok 1976 to ważna data w historii klubu i Woli. Decyzją najwyższych władz państwowych, właśnie tu rusza budowa największej i najnowocześniejszej w Europie kopalni Węgla Kamiennego, której nadano nazwę "Czeczott". Rok wcześniej (1975 r.) nastąpiła reforma administracyjna kraju-powstało 49 nowych województw w wyniku, której w Tychach utworzono nowy Podokręg Piłki Nożnej do którego weszły zespoły z powiatów: pszczyńskiego, tyskiego, mikołowskiego i częściowo dzielnice Mysłowic. Wreszcie po 20 latach tułaczki po Lidze Wiejskiej i klasie C, drużyna z Woli zdobywa I miejsce w swej grupie i Historyczny, bo pierwszy w historii awans do klasy B. Jak w większości klubów, nie zatrudniamy trenera, a treningi to Zwykle spotkania przy piłce po pracy czy nauce polegające na rozgrywaniu meczów pomiędzy zawodnikami podzielonymi na dwie drużyny. W roku 1964 do pszczyńskiej Iskry przechodzi nasz napastnik: Germanek Kazimierz, a w roku 1976 do Walcowni Czechowice-Dziedzice - Józef Jarnot. Za te transfery najczęściej otrzymujemy kilka piłek lub komplet strojów piłkarskich. Pierwsze spotkanie w klasie B rozgrywamy w niedzielę 26 sierpnia z LZS-em Kaniów i wygrywamy 4-1.
Lata 1976-86
Lata 1976-1986 drużyna z powodzeniem występuje w tyskiej klasie B, w tym czasie klub pod prezesurą najpierw Wyroby Stanisława, a potem Norka Teofila przeobraża się w klub wielosekcyjny. Zaczynają działać sekcje: łucznicza, szachowa i kolarska. W 1984 roku klub przyjmuje nazwę LKS Wola, pod tą nazwą kluby mogą prowadzić działalność gospodarczą, aby zarabiać na swoje utrzymanie. W związku z budową linii kolejowej dla budującej się kopalni, która przebiegać będzie przez nasze boisko, musimy oddać ten teren dla "jedynie"" słusznej sprawy, a lokalizacja nowego obiektu została wyznaczona też nad rzeką Pszczynką, tyle, że na wschodnim krańcu Woli, bliżej Międzyrzecza. Dziś po latach, wielu krytycznie wypowiada się o tej lokalizacji, ale wtedy nad decyzjami władz nie dyskutowało się. Tu stanie boisko i tak musi być! Zaczyna się budowa nowego, już pełno wymiarowego obiektu wraz z budynkiem klubowym (na starym boisku za szatnie służył barak po kiosku spożywczym, a piłkarze po meczu myli się w rowie obok stawu rybnego). Na czas budowy nowej płyty, swoje mecze graliśmy gościnnie na boisku w Miedźnej. Koniec czerwca 1986 roku kolejny awans drużyny z Woli- już jako Sokół zdobywamy I miejsce w tyskiej klasie B i awansujemy do klasy A. W związku z działającymi przy klubie brygadami remontowo-budowlanymi jesteśmy jak na owe czasy klubem dość bogatym. Na mecze jeździmy autokarem klubowym marki Jelcz, drużyna regularnie trenuje, a po treningu czy meczu można skorzystać z natrysków, potem posiedzieć w klubowej kawiarence. Dołączają nowe sekcje: turystyczna i koszykówki. Klub świętuje 30-lecie istnienia odbywa się wiele imprez kulturalnych i sportowych. Jednym słowem: marzenia się spełniają.
Lata 1986-92
Lata 1986-1992 drużyna występuje w tyskiej klasie A lub jak kto woli w VI lidze. Podróżujemy na mecze i nie tylko klubowym autobusem lub Nysą. Trenerem jest grający u nas Andrzej Lubański, wspaniały piłkarz i człowiek, który swą piłkarską przygodę rozpoczynał w LZS Góra. Teraz występuje w ataku lub pomocy, jednocześnie szkoli seniorów i piłkarski narybek Sokoła. Wraz z poprawą warunków socjalno-bytowych rośnie też forma i skuteczność zespołu. Drużyna pnie się w górę tabeli. 1990 rok - Piąta lokata w tabeli klasy A, 1991 - miejsce III, wreszcie 27 czerwieca 1992 roku, świętujemy największy dotychczas Sukces Sokoła Wola drużyna jako pierwsza w gminie Miedźna awansuje do V ligi. Choć przegrywamy ostatni mecz z odwiecznym rywalem z Góry na mecie meldujemy się z 5-punktową przewagą nad Przełomem Kaniów. Należy dodać, że nazwę SOKÓŁ zarząd przyjął na walnym zebraniu w 1988 roku.
Awans do V ligi (1992)
Awans do V ligi zdobyli:
Bramkarze:
- Niesyto Marek (20 lat - wychowanek),
- Tan Bogdan (16 lat-wychowanek LKS Miedźna).
Obrońcy:
- Marek Mandla (25 lat - LZS Frydek),
- Marian Sajdok (25 lat - wychowanek),
- Ryszard Tomala (20 lat-wychowanek),
- Zbigniew Niesyto (25 lat-wychowanek),
- Janusz Drob (20 lat-wychowanek),
- Krzysztof Dobry (20 lat-wychowanek),
- Grzegorz Chwiendacz (21 lat-wychowanek).
Pomocnicy:
- Wiesław Korczyk (34 lata-Unia Oświęcim),
- Andrzej Lubański (30 lat-LKS Góra),
- Bogdan Stawowy (24 lata-wychowanek),
- Lucjan Foltyn (24 lata-wychowanek),
- Grzegorz Kucz (25 lat-Polonia Międzyrzecze),
- Mirosław Madeja (17 lat-wychowanek).
Napastnicy:
- Tomasz Piróg (20 lat-wychowanek),
- Adam Nycz (21 lat-wychowanek),
- Jacek Ciupka (22 lata-LZS Miedźna),
- Andrzej Faruga (23 lata-LZS Gilowice).
Grali także:
- Mirosław Serwin
- Grzegorz Niemiec
Do drużyny dołączają utalentowani juniorzy:
- Wojciech Germanek,
- Mariusz Piekorz,
- Piotr Kudyba,
- Sławomir Niedośpiał
Lata 1992-2006
Lata 1992-2006 klub przez 12 sezonów (do 2004 roku) występuje nieprzerwanie w grupie I-szej katowickiej klasy okręgowej, zajmując zawsze bezpieczne miejsce w tabeli, choć nie zawsze zadawalające klubowych działaczy. W roku 1994 Klub obchodzi 40-lecie istnienia. Zasłużeni działacze z minionych lat, otrzymują odznaki i wyróżnienia przyznane przez OZPN Katowice, na boisku odbywa się wiele imprez sportowych i kulturalnych, gościmy Krzaklewskiego Mariana - szefa Solidarności, potem mecz mistrzowski z AKS-em Chorzów. I tak przez 12 lat, aż ...
19 czerwiec 2004
Nadszedł dzień 19 czerwca 2004 mimo, że wygrywamy pod rząd 3 spotkania (ostatnie na Pniówku 3-2), wobec niesprzyjającego splotu okoliczności (inni też wygrywają) zajmujemy XVI miejsce w tabeli i po raz pierwszy w swej 50-letniej historii (obchody 50-lecia klubu odbyły się 3 maja) doznajemy gorycz spadku do niższej klasy. Gazety pisały, że "...Sokół spadł nie z własnej Woli..." Mamy tu na myśli sobotę "cudów", podczas, której wszystkie rozstrzygnięcia były możliwe i były. Zdobyliśmy 36 punktów, co w innych warunkach zapewniałoby przynajmniej X lokatę w tabeli. Trudno, ze spuszczonymi głowami wracamy z Pawłowic i już myślimy co zrobić, by pobyt w klasie A trwał tylko rok.
Sezon 2004/2005
Sezon 2004/2005 grając w tyskiej klasie sezon ten przeszliśmy jak burza. 30 meczów: 24 zwycięstwa _ 5 remisów i tylko jedna porażka (na jesieni w Bieruniu Nowym 2-1). Kilka zdań warto poświęcić dacie 8 czerwca (środa) 2005, kiedy to na boisku Sokoła zgromadziła się największa, jak dotychczas widownia (ok.500 osób) - w tym dniu rozgrywaliśmy mecz z Piastem Bieruń Nowy, najpoważniejszym pretendentem do awansu. Choć po 15 minutach przegrywaliśmy 0-1 (piękny strzał M.Solorza), to potem oglądaliśmy ""teatr jednego aktora"". Do przerwy 2-1 dla nas, po przerwie gra do jednej bramki i zwycięstwo 6-1. Choć do zakończenia sezonu, pozostały jeszcze 3 kolejki, nikt nie ma wątpliwości, Że do V ligi awansować może tylko Sokół. Potrzeba nam zdobyć tylko jeden punkt do awansu (zdobywamy komplet, a potrzebne punkty zdobywamy w Orzeszu i tam zaczynamy świętować powrót w szeregi V-ligowców); Wielka feta odbywa się 25 czerwca po zwycięskim meczu z Miedźna. Należy dodać, że w sezonie w którym spadliśmy, nie mieliśmy szczęścia do trenerów. Rundę jesienną 2003 rozpoczął Grzesik Dariusz, który 28.09.03 przeszedł do Lędzin, potem do końca jesieni drużynę prowadził Lubański Andrzej. Wreszcie na wiosnę 2004 zdecydowaliśmy się na trenera grającego Skrzypca Jacka - był to wielki niewypał trenerski w naszym klubie, lecz kto mógł przewidzieć takie efekty.
Powrót do V ligi
Drużynę z powrotem do V ligi wprowadził jako grający trener Madeja Mirosław i prowadzi ją do dziś. Po drodze jako trener juniorów w 2005 i w 2006 roku osiągnął tytuły MISTRZA TYSKIEJ LIGI JUNIORÓW.
Sezon 2005/2006
Po awansie w czerwcu 2005 roku ponownie do V ligi, drużyna z Woli mozolnie zdobywała punkty. A że beniaminkom zawsze pod górkę, zatem tego sezonu nie możemy uznać za udany. W 30 spotkaniach zdobyliśmy 30 punktów; bramki : 41-57. Drużyna wygrała tylko 8 spotkań (6 w Woli i 2 na wyjeździe), 6 meczów zremisowaliśmy, a 16, niestety przegraliśmy. Remisując ostatni mecz z Uranią w Kochłowicach przyczyniliśmy sie do spadku pszczyńskiej Iskry.
18 czerwca drużyna juniorów Miroslawa Madei zdobywa po raz drugi tytuł Mistrza Tyskiej Ligi Juniorów Podokregu Tychy - większość to zawodnicy z rocznika 1988
6 lipca w kawiarni klubowej odbyło się zebranie Sprawozdawczo-Wyborcze naszego klubu.Wybrano nowy Zarząd w składzie:
JANUSZ KOCZY - prezes
HENRYK KULA i KRZYSZTOF BRATEK - wiceprezesi
ANNA SOJKA - skarbnik
CZESŁAW ROZMUS - sekretarz Klubu
W następnym roku, na Walnym Zebraniu Sokoła w skład w/wym. Zarzadu weszło czterech nowych członków :
MAREK LOTAWIEC, MARIAN STAWOWY, TOMASZ GRANATYR I SLAWOMIR STEFAŃSKI
Sezon 2006/2007
Sezon 2006/2007 należał do jednych z lepszych w 15-letnich wystepach Sokoła w ''okręgówce''. Do zespołu dołaczyli utalentowani juniorzy z rocznika 1988, co wraz z rutyniarzami, dało niezłą mieszankę. Przegrywali z nami nawet najlepsi (np.Jastrzębie). W miesiącu czerwcu 2007 r drużyna odniosła pod rząd 5 zwycięstw, wygrywając zarówno w Woli, jak i na wyjeździe. Szczególny mecz z Nadwiślanem Góra (16.06.) zgromadził na boisku Sokoła rekordową widownię (ok.500 osób). Szczególny, bo to gminne derby w tej samej klasie rozgrywkowej. Wygraliśmy 5-2, a nazajutrz w niedzielę 17 czerwca, nasi juniorzy odbierali wyróżnienia za trzeci z rzędu tytuł NAJLEPSZEJ DRUZYNY W PODOKRĘGU TYCHY. Był to zapewne tytuł ostatni drużyny w tym składzie, gdyż większość z nich kończyła wiek juniora. Ale już rosna następcy.